Konflikt między premierem Armenii Nikolem Paszynianem a hierarchami Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego nabiera tempa. Doszło już do wzajemnych obelg, starć z siłami bezpieczeństwa i aresztowań. Także na terytorium Eczmiadzynu, zwanego „ormiańskim Watykanem”, co jest sytuacją bez precedensu.
Aresztowano arcybiskupa Sziraka Mikaela Ajapachjana, arcybiskupa Bagrata Galstanjana i rosyjskiego oligarchę Samwela Karapetjana, który kontroluje większość sektora energetycznego Armenii. Wszyscy zostali aresztowani za mniej więcej to samo: nawoływania i przygotowania do przejęcia władzy. Najwyraźniej nie jest to koniec konfliktu, a dopiero jego początek.
Z formalnego punktu widzenia działania Paszyniana mają podstawy. W ciągu ponad trzech lat, kiedy mieszkałem w Armenii, miały miejsce co najmniej trzy próby zamachu stanu. Ostatnia była prowadzona przez arcybiskupa Galstanjana, który miał poparcie Katolikosa Wszystkich Ormian. Wina Ajapachjana i Karapetjana jest mniej oczywista, zostanie ustalona przez sąd.
Wszystko to nie jest prywatnym konfliktem, nie jest drobnym zamieszaniem politycznym, ale kolejnym etapem zwrotu Armenii z kierunku rosyjskiego na zachodni, który rozpoczął się w 2022 r., w pierwszych miesiącach wojny w Ukrainie. Powoli, bardzo ostrożnie, zgodnie z zasadą „jeden krok do przodu, dwa do tyłu”, kraj zaczął wycofywać się spod rosyjskich wpływów.
Skończyło się to tragicznie: utratą Karabachu i kilku innych terytoriów, falą antyormiańskiej propagandy w rosyjskich mediach i ciągłymi próbami zmiany rządu. Gołym okiem widać, kto dokładnie kołysze krajem i go dzieli — rosyjskie służby specjalne, piąta kolumna (jest obecna także w armeńskim parlamencie i niespecjalnie się z tym kryje), rosyjska ambasada.
W maju 2022 r. w protestach aktywnie uczestniczył były prezydent Robert Koczarian, wielki przyjaciel Władimira Putina. Na prawie każdym wiecu widzę blogera Mikiego Badaljana, który jest otwarcie prorosyjski. Był wielokrotnie przyłapywany na kontaktach z przedstawicielami Rosji, a raz został zatrzymany za nielegalny handel bronią (nawiasem mówiąc, razem z felietonistą armeńskiego Sputnika), ale potem zwolniony.
Każda akcja uliczna w Erywaniu jest entuzjastycznie witana przez Margaritę Simonjan . I za każdym razem dolewa ona oliwy do ognia: „Ormianie mieszkający w Armenii, na co czekacie? Na ścinanie głów waszym synom i zabieranie córek do haremów, jak to już miało miejsce w naszej historii?”. A kiedy tylko słyszy nazwisko Paszyniana, zaczyna przeklinać.
Prezydent Rosji Władimir Putin wręcza Order „Za zasługi dla Ojczyzny” redaktorce naczelnej stacji RT Margaricie Simonian. Moskwa, 20 grudnia 2022 r.EPA/MICHAEL KLIMENTYEV / SPUTNIK / KREMLIN POOL / / PAP
Minister Siergiej Ławrow jest oczywiście bardzo zaniepokojony tą kwestią. Po wydarzeniach w Eczmiadzynie bez ogródek powiedział: „Rosja jest zainteresowana zapewnieniem, że nie będzie poddawany nieuzasadnionym atakom”. Tak bardzo zainteresowana, że armeńskie ministerstwo spraw zagranicznych musiało poprosić go, by zajął się swoimi sprawami. W końcu, nawet jeśli Ormianie się mylą, jest to kwestia samych Ormian.
Istnieją również oznaki pośrednie. Po aresztowaniu Karapetjana ormiańskie ciężarówki przewożące towary do Rosji zostały zatrzymane na przejściu granicznym. Nie jest też tajemnicą, że Erywań jest pełen rosyjskich służb bezpieczeństwa, które zachowują się dość bezceremonialnie. Po śmierci Nawalnego nie zawahały się one niemal otwarcie śledzić antywojennych aktywistów. Zdarzały się również przypadki porwań, prób werbunku i podsłuchów.
Jak nie Arcach, to Kościół
Z drugiej strony niezadowolenie z działań Paszyniana w Erywaniu jest naprawdę duże. I to nie tylko z powodu sympatii do Rosji. Armenia nie jest najbardziej religijnym krajem na świecie, nie ma tu wielu pobożnych wierzących, księża są traktowani bez większego pietyzmu. Jednak religia jest tak mocno zakorzeniona w kodzie narodu, że ingerencja w kościół jest postrzegana przez wielu jako atak na samą istotę ormiańskości.
Ormianie lubią powtarzać, że jako pierwsi przyjęli chrześcijaństwo na poziomie państwowym i jest to prawda. Następnie państwowość została utracona na tysiąc lat, kraj był zajęty przez takie czy inne imperium, a jedyną instytucją, która zachowała język, kulturę, naukę, literaturę i ormiańską tożsamość, był Kościół Apostolski. Nie bez powodu turyści, którzy tu przyjeżdżają, spędzają całe dnie podróżując po starożytnych klasztorach.
Mój przyjaciel z Erywania lubi powtarzać: „Możemy znieść wiele, ale nie dotykaj naszych liter, Aznavoura i Arcachu„. Po utracie Górskiego Karabachu zaczął mówić: „Naszego język, naszego Charles’a i naszego kościoła”.
Czynnik Arcachu, czyli Górskiego Karabachu, musi być brany pod uwagę. Wpływa on na reakcje na każdą, najbardziej nieistotną ormiańską wiadomość. Do ciężkiej sytuacji politycznej (mały nieuzbrojony kraj otoczony dyktaturami, wojna Izreala z Iranem) dochodzą przygnębienie i świadomość braku perspektyw.
Depresja rozpoczęła się w 2020 r., po klęsce w 44-dniowej wojnie, i ogarnęła Armenię po utracie Górskiego Karabachu. Współczesna Armenia, Trzecia Republika, jak się ją tutaj nazywa, faktycznie rozpoczęła się w 1988 r. wraz z ruchem karabaskim, z żądaniem przyłączenia Karabachu do Armenii. Kwestia Karabachu jest tu dla tego kraju fundamentalna. Arcach, o który walczyli przez 30 lat, przepadł. Dla wielu Ormian jest to upadek wszystkiego, w co wierzyli. 30 lat i tyle poświęceń, a wszystko na nic.
Ludzie są przygnębieni i nietrudno ich zrozumieć. W 1991 r. wraz z przyjaciółmi budowaliśmy barykady przed tzw. Białym Domem w Moskwie, mając nadzieję, że budujemy nową Rosję, sprawiedliwą i humanitarną. Minęło 30 lat, rozpoczęła się wojna, represje, terror, a my jesteśmy zmuszeni myśleć, że zmarnowaliśmy życie i nie mamy przyszłości.
Osoby pochodzenia ormiańskiego uciekają z Karabachu do Armenii w ciężarówkach przez przejście kontrolowane przez rosyjskich żołnierzy sił pokojowych i azerskich strażników granicznych, 26 września 2023 r.EPA, ROMAN ISMAYILOV / PAP
To nie przypadek, że mój przyjaciel w swojej triadzie zastąpił Arcach kościołem. W stanie kompletnej porażki psychicznej społeczeństwo szuka po pierwsze winnych, i jest to całkiem naturalne, a po drugie filaru, którego można się trzymać, aby nie oszaleć, zachować się, przetrwać. I wtedy ludzie widzą, że władze walczą z kościołem. Wielu jest oczywiście zszokowanych.
Ten kościół jest inny niż rosyjska cerkiew. Dobrze pamiętam, jak zachowywali się ormiańscy księża, gdy w 2022 r. przybyli tu licznie rosyjscy emigranci. Księża mówili: „Obchodźcie chrześcijańskie święta tak, jak jesteście przyzwyczajeni w domu, módlcie się tak, jak jesteście przyzwyczajeni. Jesteście zawsze mile widziani, zawsze będziemy was wspierać”. Rosjanie, którzy byli przyzwyczajeni do bezkompromisowych biskupów prawosławnych, byli zaskoczeni taką tolerancją.
Przypomnę, że 110 lat temu to Kościół ormiański nie bał się pochować heretyka Lwa Tołstoja. Ponad 100 lat później sytuacja się powtórzyła: w Erywaniu, bez robienia z tego wielkiej sprawy, odbyło się nabożeństwo w intencji Aleksieja Nawalnego.
W Ukrainie Ormianie strzelają do siebie nawzajem
Sytuacja komplikuje się również w przypadku Samwela Karapetjana, który zamierza pozwać rząd i bronić interesów swojej firmy. Nie jest on nawet prorosyjski, ale po prostu rosyjski — jego status to rosyjski przedsiębiorca. Z drugiej strony wydał ogromne sumy pieniędzy na cele charytatywne, pomagając chorym i biednym, a wielu ludzi jest mu wdzięcznych. Jego firma jest ogromna, nikt nie chce stracić pracy. Karapetjan ma więc wielu zwolenników.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której nawet strach pomyśleć. Jeśli konflikt zajdzie bardzo daleko, Moskwa może poprosić Karapetjana o odcięcie energii elektrycznej w Armenii, a kraj pogrąży się w ciemności. A wszyscy tutaj dobrze pamiętają lata blokady z lat 90.: zimno, brak ciepłej wody, problemy z gazem i bardzo złe jedzenie. Nikt nie chce powtórki.
Podział w ormiańskim społeczeństwie przebiega wzdłuż kilku linii. Stosunek do Rosji, wojna czy pokój, UE czy Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Kłócą się o rosyjskich Ormian, kłócą się o muzykę, o Iran, o Turków, o język. W Erywaniu jest wielu absolwentów rosyjskojęzycznych szkół ormiańskich, dla których rosyjski był pierwszym językiem, a ormiański drugim, i to też jest swego rodzaju bomba zegarowa.
Spierają się także o wojnę w Ukrainie. Podczas gdy na początku większość ludzi była raczej obojętna na ten temat, teraz wszyscy zdają sobie sprawę, że po obu stronach i w dużej liczbie Ormianie walczą i giną. Ormianie strzelają do siebie nawzajem. Dla narodu, który przeżył ludobójstwo, to najgorsza rzecz, jaka może się zdarzyć.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Kiedy zbierałem komentarze na bieżące tematy polityczne, często mówiono mi: „Nie, nic nie powiem. Cokolwiek teraz powiem, będzie to ze szkodą dla mojego narodu. Nigdy nie możemy być wrogo nastawieni, nigdy nie możemy być podzieleni”. Niektórzy twierdzą, że trzeba przetrwać za wszelką cenę, inni pytają, czy cena nie jest zbyt wysoka.
Społeczeństwo wpadło w diabelską pułapkę. W sytuację patową, w której tak źle i tak niedobrze. Jeśli jesteś postępowy, liberalny, prozachodni i krytykujesz Rosję, okazuje się, że działasz wbrew wartościom narodowym. A jeśli chcesz zachować wartości narodowe i krytykujesz rząd, znajdujesz się w tym samym obozie, co Putin.
Widziałem, jak charakter protestów zmieniał się na przestrzeni lat. W 2022 r. protestujący pokojowo rozmawiali z policją i opowiadali im swoje historie. W 2023 r. przewracali urny wyborcze, zatrzymywali samochody i blokowali ulice. W 2024 r. butelki poleciały w stronę budynku rządowego, a w odpowiedzi policja użyła siły.
Większość Ormian ma łagodny, niekonfliktowy charakter. Nie są wybuchowymi Gruzinami. Ormianin będzie unikał starcia do końca, próbując dojść do porozumienia. Ale jeśli doprowadzi się go do ostateczności, potrafi być bardzo twardy. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że co drugi mężczyzna tutaj walczył na wojnie.
Podczas jednego z wielu kryzysów politycznych zapytałem pewnego urzędnika: „Jaki jest wasz plan? Z czym chcecie skończyć?”. Odpowiedział: „Plan jest taki, by grać na zwłokę. Nad światem zapanowała ciemność, a nad tą jego częścią w szczególności. Musimy przetrwać i czekać na świt”.