Goście Agnieszki Gozdyry debatowali w piątek m.in. o przyznaniu przez Alaksandra Łukaszenkę azylu politycznego byłemu sędziemu Tomaszowi Szmydtowi, który w maju zbiegł na Białoruś po tym, jak odkryto, że miał być jednym z członków grupy zamieszanej w tzw. aferę hejterską w Ministerstwie Sprawiedliwości za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy.
Prowadząca najpierw oddała głos posłowi PiS, a do niedawna także byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Michałowi Wójcikowi, który to wystawił Szmydtowi upoważnienie o dopuszczeniu do informacji niejawnych. Wówczas polityk zarzucił dziennikarce manipulację, twierdząc, że obowiązujące przepisy uniemożliwiają parlamentarzystom pracującym w MS dokładne sprawdzenie sędziego.
Gorąco w studiu Polsat News. Wójcik o sprawie Szmydta: Nie sądzę, by doszło do zaniechania
Jak wyjaśniał na antenie Polsat News Michał Wójcik, sędziowie w Polsce są sprawdzani jedynie w swoim własnym środowisku, zaś jako wiceszef MS Wójcik miał jedynie możliwość automatycznego zatwierdzenia dostępu do informacji niejawnych.
– U nas są takie przepisy, że my z automatu musimy potwierdzić to sprawdzenie, żeby on mógł być w MS i to jest bardzo duża manipulacja. To jest posługiwanie się tym, co oponenci mówią. Myrcha doskonale to wiedział, wyciągając ten dokument kilka miesięcy temu i mówiąc, że ja mu dałem dostęp. Nie, pani redaktor. Dostęp mu dano w sądzie – mówił rozemocjonowany Wójcik.
ZOBACZ: Trzaskowski odpowiada Sikorskiemu. „Przez osiem lat PiS rzucało mną po ścianach”
Agnieszka Gozdyra próbowała także dopytać swojego gościa o to, jak to możliwe, że osoba, która być może okaże się białoruskim szpiegiem, robiła karierę w czasach rządów PiS, będąc m.in. ważnym dyrektorem w Krajowej Radzie Sądownictwa.
– Tak samo mogliśmy przejrzeć głowę Szmydta, który różne groźby pod moim adresem kierował w internecie, jak i pana Rubcowa. Dokładnie na tej samej zasadzie. Przecież to jest po prostu niemożliwe, żebyśmy wiedzieli, co siedzi w głowie każdego człowieka – odparł polityk.
Odnosząc się jeszcze do sprawy byłego sędziego, wyraził również przekonanie, że do zaniechania nie doszło i argumentował to faktem, iż „nie da się prześwietlić każdego”.
– Świat nie jest idealny, że są tylko dobrzy ludzie. (…) W tym temacie wszystkie siły polityczne dokładnie miały te same zdanie – wskazał.
Spór o prześwietlanie sędziów. „To jest skrajnie nieodpowiedzialne”
Słowa Michała Wójcika zostały skomentowane przez gości będących w studiu – Adriana Witczaka i Macieja Koniecznego. Pierwszy z polityków dopytywany był o to, dlaczego jako koalicja rządząca nie doszło do zmiany ustawy, która dawałaby możliwość prześwietlania sędziów delegowanych do MS.
– Jeśli idzie w ogóle o działanie sędziów, ono musi być bardzo mocno poprawione i o tym również mówił minister Bodnar. Natomiast odnosząc się do tego, co powiedział pan Wójcik. To jest po prostu skrajnie nieodpowiedzialne, że kiedy mówimy o tym, że sędzia, który awansował w czasach PiS był zaangażowany w aferę hejterską, dzisiaj mamy jasne informacje, że mógł być agentem, otrzymuje azyl, a pan Wójcik mówi, że możemy zamknąć sprawę – grzmiał Witczak.
ZOBACZ: Kandydat PiS bez szans w drugiej turze? Zaskoczenie w nowym sondażu
Na to żywo zareagował natomiast poseł Razem, który stwierdził, że „środowisko sędziowskie przez lata dorobiło się dużej ilości nieuzasadnionych przywilejów, w tym tego, że sędziowie nie są sprawdzani w ramach ochrony kontrwywiadowczej”.
– Po pierwsze to jest potrzebne, jak pokazuje przykład Szmydta, bo te rzeczy, które mówił pan Wójcik, że pan Szmydt nie był powiązany z jego środowiskiem politycznym to bzdura, a to, że sędziowie nie są sprawdzani to systemowy brak, który istniał także za PiS. I zdążyliście rozwalić polski system sprawiedliwości tak, że nie wiadomo, czy wyroki będą ważne ze względu na to czy ten czy inny sędzia je ogłaszał – mówił Konieczny.
Na koniec stwierdził też, że zmiany w ustawie powinny były być już dawno wprowadzone. – Być może lobby sędziowskie jest tak silne, szczególnie pewnie w środowisku KO, że ciężko to zrobić – zastanawiał się.