Po wyborczej klęsce Rafała Trzaskowskiego nastało poważne tąpnięcie w poparciu Koalicji Obywatelskiej (ponad 7 punktów procentowych w nowym sondażu IBRiS). Można to tłumaczyć rozczarowaniem czy szokiem wyborców, którzy uwierzyli, że zmiana jest możliwa, a okazało się, że żadnej zmiany nie będzie.
Czarne chmury
Ale Donald Tusk doskonale wie, że na horyzoncie jego władzy, jego przywództwa i jego partii właśnie pojawiły się czarne chmury. Że nadchodzi największy od dekad kryzys liberalnej demokracji w Polsce, którą w 2023 roku premier chciał reaktywować. Dziś widać, że ten plan się nie powiódł, a sam lider PO znalazł się w krytycznym położeniu. Podobnie jak jego partia.
Przede wszystkim dlatego, że – poza prezydentem Warszawy – Platforma nie wychowała żadnych potencjalnych następców Tuska. Jest oczywiście Radosław Sikorski – polityk najpoważniejszego kalibru – ale on nie ma żadnego zaplecza partyjnego. Są jeszcze „starzy wyjadacze„, ale tych Tusk osłabił i poupychał w Senacie czy Parlamencie Europejskim.
Wszyscy ludzie Tuska, politycy, którymi się otoczył, albo nie mają cech przywódczych, albo zdążyli się skompromitować w oczach opinii publicznej mało bystrymi wpadkami. Względnie cechuje ich ciche polityczne trwanie w cieniu lidera. Nie mają ikry.
Tusk jest sam, bo chciał być sam, ale właśnie skończyły się czasy tego typu taktyki politycznej. Nie da się już dłużej udawać, że można porywać tłumy przy pomocy tych samych metod, które nie zadziałały i nie dały zwycięstwa kandydatowi, na którego świadomie się postawiło.
Władza nie miała planu B
Tuska obciąża też niejasny status Romana Giertycha, który może być idolem dla kilku procent najtwardszego elektoratu, ale większość ucieka przed takim stylem uprawiania polityki i obawia się niejasnych spraw, jakie za znanym mecenasem się ciągną. Najlepszym dowodem była niewielka siła rażenia akcji, która miała przekonać Polaków, że nieprawidłowości w komisjach mogą odwrócić wynik wyborów. Adam Bodnar będzie liczyć głosy, ale chyba tylko po to, żeby jakoś ugłaskać tych, którzy tego oczekiwali.
Badanie Fundacji Batorego skasowało próbę budowania mitu „sfałszowanej elekcji”. A świadomość wyborców Trzaskowskiego, że władza od dnia wyborów była w stanie zajmować się tylko podsycaniem złudzeń oraz ujawnieniem nazwiska rzecznika rządu, spotęgowała poczucie beznadziei i świadomość, że żadnego planu B w obozie władzy nie było.
Coraz słabsze karty Tuska dotyczą nie tylko zapętlonej w depresji polskiej polityki, ale mają także wymiar międzynarodowy. Wygrana Karola Nawrockiego pokazała europejskim liderom, że polski premier, który współodpowiada za porażkę Trzaskowskiego, nie ma już czaru sprawczości.
Odbija się to w unijnych układankach, w których najsilniejszą pozycję – także w relacjach z Donaldem Trumpem – mają dziś Emmanuel Macron i rosnący w siłę Friedrich Merz, ale już nie Tusk, którego z amerykańskim prezydentem łączy dziś jedynie chłód. Przy prezydencie Nawrockim, który ma wsparcie amerykańskiej administracji, lepiej już nie będzie.
Przedwczesna ekstaza
Skończyły się czasy, kiedy wystarczyło utwardzić politykę migracyjną, by zwiększyć poparcie i zostawić PiS w tyle. Dziś to PiS i część Konfederacji w całości przejęły tę agendę. Jeśli nawet Tusk, który może być wiarygodny tylko przy wschodniej zaporze, zamknie granicę z Niemcami (co wydaje się możliwe), prawica dysponuje mocniejszymi kartami, by na tym zyskać, a premier może najwyżej wkurzyć transportowców i stracić kilka punktów. Bo że nie stanie się nagle kluczową postacią antyimigranckich emocji – to pewne.
Szukanie politycznego rozwiązania w budowie jednej listy na wybory w 2027 roku (lub wcześniejsze) również nie ma żadnego uzasadnienia w sytuacji, w której autorytet samego Tuska jest nadwątlony wśród słabnących koalicjantów. A oni nigdy nie byli nadmiernie rozkochani w idei zjednoczeniowej, więc teraz tym bardziej będą szukać partykularyzmów.
PiS i Konfederacja – przedwcześnie, ale ekstatycznie – witają się z gąską. Wojciech Młynarski napisał kiedyś balladę o tych, co się za pewnie poczuli, więc zawsze warto ją polecać w takiej sytuacji. Jednak obecne nastroje społeczne są takie, że to prawica ma największe szanse na niespotykane od lat poparcie. Nie widać też, by Konfederacja chciała blokować w przyszłości Jarosława Kaczyńskiego. Raczej wspólnie będą rządzić.
Natomiast jeśli Tusk nie dokona radykalnie szokującej rekonstrukcji rządu; jeśli nie wprowadzi do nowego gabinetu polityków mocnych, popularnych i doświadczonych; jeśli wreszcie nie zrobi miejsca w świecie poważnej polityki dla Trzaskowskiego – wprawdzie przetrąconego przegraną, ale mającego w PO jedyny realny kapitał – to najpóźniej za dwa lata z dzisiejszych ciemnych chmur lunie deszcz, który na zawsze zatopi całą znaną nam III RP. Nadejdzie nowa era.
Przemysław Szubartowicz