
Mariia Tsiptsiura: Stwierdził Pan, że stopniowo Kijów będzie coraz mniej chronionym miastem w Ukrainie z powodu rosyjskich ataków. Czy mógłby Pan wyjaśnić dlaczego?
Walerij Borowik: Rosjanie oświadczyli, że będą produkować do 500 dronów szturmowych dziennie, ale ta informacja nie jest dziś prawdziwa. Niemożliwe jest szybkie zwiększenie produkcji ze 100-120 dronów dziennie do 500 — to zbyt duży skok. I jest to prawie nierealne dla ich branży. Realne tempo wzrostu wynosi stopniowo 10-20 proc. To nie stanie się od razu, ale musimy się na to przygotować. Widzieliśmy już ataki, w których wykorzystano do 500 dronów. Nie jest to codzienne zjawisko: kilka dni jest spokojnych, a potem następuje poważny atak. Uważam jednak, że stopniowo sytuacja będzie stawać się coraz bardziej niebezpieczna.
Na jakiej podstawie pan tak wnioskuje?
Ponieważ tempo produkcji systemów obrony powietrznej i pocisków do nich pozostaje w tyle za tempem, w jakim Moskwa pracuje nad produkcją dronów. Jest to logiczne z dwóch powodów. Po pierwsze, zwiększenie produkcji dronów szturmowych jest tańsze dla Rosji.
Środki zniszczenia zawsze będą tańsze niż środki neutralizacji i zawsze będzie ich więcej. W końcu to wojna dronów, a ich produkcja jest stopniowo optymalizowana. Im więcej się ich produkuje, tym tańsze się stają. Po drugie, dostawy systemów obrony powietrznej ze Stanów Zjednoczonych zostały wstrzymane. Część systemów, które miały być dostarczone do Ukrainy, zostało przekierowanych do Izraela, a te, które zostały zakontraktowane za administracji Bidena i obiecane Ukrainie, prawdopodobnie nie zostaną dostarczone z powodu obecnej polityki prezydenta USA.
Te dwa czynniki przyczyniają się do tego, że przepaść między liczbą Szahedów a środkami do ich likwidacji powiększa się. Dlatego, niestety, tendencja jest taka, że Kijów stopniowo staje się coraz bardziej niebezpiecznym miastem dla ludności cywilnej.
Ekspert kreśli ponury scenariusz na najbliższe miesiące
Jeśli Rosja nadal będzie zwiększać produkcję, jak wiele może osiągnąć, na przykład w ciągu 6-8 miesięcy?
Nie możemy tego z całą pewnością stwierdzić. Nie wiemy wszystkiego, na przykład tego, jakiego rodzaju maszyn używają. Ale jako producent mogę powiedzieć, że niemożliwe jest bardzo szybkie podwojenie skali produkcji. To stopniowy proces. Teraz widzieliśmy 300 dronów, potem była przerwa, potem 400, potem 500. Ale to niekoniecznie oznacza wzrost mocy produkcyjnych — w magazynach wciąż są zapasy.
Mówiąc ogólnie, obawiam się, że w ciągu 6-8 miesięcy mogą osiągnąć poziom około tysiąca dronów w jednym ataku. Nie jestem jednak pewien.
Co można zrobić, aby się przed tym ochronić?
Po pierwsze, to, co rząd już robi — szukać systemów obrony powietrznej i negocjować z krajami, które odmawiają nam ich dostarczenia.
Po drugie, musimy zwiększyć produkcję alternatywnych środków rażenia celów powietrznych — dronów przechwytujących. Jest to stale omawiane na najwyższym szczeblu. Istnieje zrozumienie znaczenia tej kwestii. Ale nie da się tego zrobić szybko. To jest produkcja: zakup sprzętu, szkolenie personelu, dostarczanie komponentów, przydzielanie funduszy. Niestety, proces ten pozostaje w tyle za tempem produkcji Szahedów w Rosji. I jest to logiczne: Rosja produkuje swoje Szahedy od początku wojny, a my zaczęliśmy wprowadzać do sprzedaży sprzęt do niszczenia dronów dalekiego zasięgu zaledwie sześć miesięcy lub rok temu.
To krótki czas dla tego typu produktów. Trzeci punkt to operacje specjalne na terytorium wroga, takie jak „Pajęczyna”, które mają na celu zniszczenie zakładów produkcyjnych, własności intelektualnej, szlaków logistycznych dla dostaw komponentów, punktów startowych itp. Praca służb specjalnych przeciwko producentom dronów jest bardzo ważna. I już pokazaliśmy naszą skuteczność. Musimy zniszczyć Szahedy, zanim wystartują.
Podobno to pana firma wyprodukowała drony do akcji „Pajęczyna”.
Oficjalnie nie potwierdzamy ani nie zaprzeczamy tym informacjom. Wiemy jednak, jak produkować takie drony.
W jaki sposób Rosja modernizuje swoje Szahedy?
Nieustannie je modernizują. Podnoszą pułap lotu, zwiększają napęd odrzutowy, wprowadzają sztuczną inteligencję, która samodzielnie decyduje, gdzie zaatakować. Na razie są to modele eksperymentalne. Zobaczymy, czy uda się je rozbudować. Istnieją drony, które zbierają informacje o systemach obrony powietrznej na trasie. Kolejne drony, mając te informacje, unikają naszych punktów ataku. Rosja wprowadza technikę roju, która pozwala dronom komunikować się ze sobą i określać, kto atakuje jaki cel. Pojawiają się też zmiany taktyczne. Na przykład Rosjanie wystrzeliwują drony jeden po drugim, a wtedy nasze radary widzą tylko jednego drona, choć w rzeczywistości jest ich kilka. Zestrzelenie ich staje się więc coraz trudniejsze.