Unia Europejska uważnie się przypatruje gigantom branży technologicznej. Nie obawia się wszczynać postępowań przeciwko takim potęgom jak Google czy Apple. Czuwa też nad platformami społecznościowymi, lecz tej jednej niczego jeszcze zrobić nie może mimo, że się nie stosuje do przepisów.
Można już śmiało powiedzieć, że w gruncie rzeczy, Twitter, a właściwie obecnie X, już się nie liczy dla przeciętnego użytkownika. Dwie inne platformy są teraz w centrum uwagi, jedna z potężnymi plecami, druga rozwija się szybciej niż to jest dla niej dobre i to właśnie tam mniejsza, znalazła się na celowniku Unii Europejskiej.
Łamie przepisy aktu o usługach cyfrowych, ale niczego jej zrobić się nie da
Bluesky jest platformą społecznościową, która w tej chwili najwięcej zyskuje na rozgłosie w trakcie wielkiego odpływu użytkowników z X (dawniej Twitter) i tak się składa, że może się to stać niebawem problemem. Z większą ilością oczu skierowanych na działania sieci społecznościowej z motylkiem, wzrasta chęć dogłębnego przyjrzenia się całości. Wyszło na wierzch, że Bluesky łamie przepisy aktu o usługach cyfrowych.
DSA (Digital Service Act), a właściwie artykuł 24 tegoż, wymaga od właścicieli wszystkich platform online, aby raportowali ilość użytkowników z podziałem na region i to dwa razy rocznie. Statystyki powinny być łatwo dostępne w interfejsie każdej ze stron. Dotyczy to każdego, małych i dużych platform. Nawet Musk ma szczęście, że po poprzednich właścicielach została taka sekcja i ktoś ją aktualizuje.
Co na to Komisja Europejska? Na tę chwilę ma związane ręce i nie może niczego bezpośrednio Bluesky zrobić. Platforma, jak można przeczytać na portalu TechCrunch, najwyraźniej miała czas na ten raport do wczoraj. Wszystko dlatego, że wielkościowo nie jest to jeszcze portal podpadający pod najsurowsze reguły panujące w Unii Europejskiej (musi przekroczyć 45 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie).
Na tę chwilę zrobiono, co się dało. Zostały wysłane pisma do państw członkowskich o weryfikację udziału Bluesky w ich kraju.