W tej wizycie wszystko było „nadzwyczajne”. W delegacji udział wzięła połowa członków rządu. Poza Orbanem byli to m.in. szef węgierskiej dyplomacji, Peter Szijjarto, minister budownictwa i transportu, Janos Lazar, minister obrony narodowej, Kristof Szalay-Bobrovniczky czy minister energii, Csaba Lantos.
Orban zaprosił także dyrektorów, tu cytat, „różnych ważnych organizacji” oraz wiernych sobie, rzecz jasna, prorządowych dziennikarzy.
Jako środek transportu wybrano nowiutkiego Airbusa A321XLR. Lot odbywał się z międzylądowaniem na Islandii. Na marginesie warto dodać, że to nie był pierwszy lot WizzAir z Budapesztu za ocean. W czasie pandemii COVID-19 samoloty tej firmy latały na tej trasie dość regularnie z zaopatrzeniem medycznym. W 2021 roku do służby wszedł AirbusA330 Cargo – samolot, chociaż należy węgierskiego rządu, to jego operatorem jest właśnie WizzAir.
Dlaczego nie skorzystano z jednego z rządowych samolotów? Pewnie, poza wymiarem operacyjnym, można rozpatrywać to jeszcze przez pryzmat dwóch wydarzeń. Przede wszystkim promocji usług węgierskiego operatora – może prywatnego, ale za to węgierskiego, co jest powodem do dumy – po drugie zaś możliwości promowania idei „taniego państwa”, o której premier w ostatnich miesiącach przypomniał sobie dwukrotnie.
Viktor Orban u Donalda Trumpa. Sukces nad sukcesy
Temat wizyty nie schodzi z afisza sympatyzujących z rządem mediów. Poświęcają one temu wydarzeniu bardzo wiele uwagi – utworzono całe serwisy tematyczne, w których zachwyca się rezultatami wizyty.
Pewne jest, że w trakcie wizyty podpisano szereg umów z zakresu gospodarki i kwestii wojskowych (chodzi o zakup broni, tu cytat: „których administracja Bidena nie pozwalała wcześniej Węgrom kupić”).
Temat ten obszernie przedstawiałem w Interii już kilka tygodni temu. Rzecz w tym, że prezydent Trump, poszukując nowych klientów, chętnych do nabycia amerykańskich węglowodorów, wyraził oczekiwanie, że tak Słowacja, jak i Węgry zmniejszą wolumeny paliwa i gazu, importowane z Rosji.
Wytrawność dyplomatyczna Orbana doprowadziła do sytuacji, w której gospodarz Białego Domu zaczął przyjmować węgierską opowieść o „niedasizmie”, tzn. udowodnieniem, że brak dostępu do morza uniemożliwia dywersyfikację dostaw.
To zresztą Trump powtórzył to w czasie konferencji prasowej jeszcze przed roboczym lunchem z Viktorem Orbanem. Ale pojawił się kolejny problem – Amerykanie wprowadzili sankcje na dwie rosyjskie firmy Lukoil i Rosnieft.
Uderzały one także w Węgrów. Orban twierdzi, że udało mu się uzyskać bezwarunkowe zwolnienie z sankcji, co jest uznawane za jego największy sukces. Szef rządu mówi, że dzięki temu Węgry będą cieszyły się najniższymi cenami energii. W jego opinii udało się uchronić Węgry przed ceną nawet tysiąca forintów za litr benzyny (11 zł.).
Viktor Orban w USA. Dwie prawdy o spotkaniu z Trumpem
I tu następuje fundamentalna różnica. Węgrzy twierdzą bowiem, że amerykańskie zwolnienie jest nie tylko bezwarunkowe, ale także bezterminowe. Tymczasem największe agencje informacyjne dość szybko opublikowały depesze, w których jasno zaznaczano, że zrozumienie amerykańskiego prezydenta dla węgierskiej sytuacji jest jednak ograniczone w czasie – do jednego roku. Strona węgierska uważa to za fake newsy.
Są zatem dwie prawdy. Zresztą szef węgierskiego rządu myśli obecnie o swojej polityce w perspektywie najbliższych pięciu miesięcy – tego, jakie rozstrzygnięcie przyniosą mu wybory parlamentarne. Wszystko inne nie jest ważne.
Zgoda Trumpa – jak na razie – na wyjęcie Węgier spod sankcji na ropę i gaz było jednak transakcją wiązaną. Węgrzy zobowiązali się do zakupu gazu LNG z USA (za 600 mln dol.). Warto wiedzieć, że przez lata Budapeszt stał na stanowisku, że import tego węglowodoru zza wielkiej wody jest kompletnie nieuzasadniony ekonomicznie. To zresztą nie pierwszy raz, kiedy Węgrzy w podejmowaniu decyzji w zakresie energetyki kierują się w zasadzie wyłącznie względami politycznymi.
Jest i coś jeszcze, Węgrzy podpisali z Amerykanami umowę dotyczącą zaangażowania kapitału amerykańskiego w budowę dwóch nowych bloków elektrowni atomowej w Paks (projekt Paks2). Inwestycja realizowana jest przez rosyjski Rosatom. Szef węgierskiej dyplomacji poinformował, że Amerykanie nie tyle wyłączą Węgrów spod sankcji, co po prostu je zniosą. Budapeszt zobowiązał się do nabywania paliwa do reaktorów w USA. Amerykanie przygotują także instalację do składowania zużytego paliwa. Węgrzy podpisali także porozumienie w zakresie budowy reaktorów atomowych SMR.
Trump sfinansuje Orbanowi kampanię
Viktor Orban wrócił z Waszyngtonu z „workiem pełnym dolarów”. Podpisał z Amerykanami „porozumienie finansowe”, które obejmuje „różne instrumenty”. Dzięki niemu „rząd będzie w stanie zrealizować wszystkie strategiczne cele, jakie wcześniej sobie wyznaczył”.
Orban jeszcze w drodze powrotnej do Budapesztu stwierdził, że Unia Europejska celowo wstrzymuje Węgrom wypłatę „należnych funduszy unijnych”, a także gra na osłabienie pozycji gospodarczej Węgier przed nadchodzącymi wyborami.
Przypomnijmy, że od 2022 r. na mocy tzw. rozporządzenia warunkującego, Węgrom zamrożono wypłatę kilkunastu miliardów euro. Chodziło o to, że rząd nie był w stanie przekonać unijnych urzędników, że wydatkowanie unijnych środków będzie przebiegało w sposób transparentny. O tym, że były z tym istotne problemy, pisałem m.in. w tekście charakteryzującym zięcia premiera – Istvana Tiborcza.
Według ostatnich danych, które w tekście z 16 października przytoczył węgierski portal Portfolio, Bruksela blokuje Węgrom jeszcze dziesięć miliardów euro. Brak tych środków stanowi coraz większe wyzwanie dla węgierskiej gospodarki. Sięgając po pieniądze od Amerykanów Orban chce osiągnąć dwa główne cele.
Po pierwsze nie ugiąć się pod presją UE i udowodnić obywatelom, że broni swojej polityki nawet kosztem utraty miliardów bardzo potrzebnych mu pieniędzy. Po drugie chce zaakcentować większe powiązanie gospodarek USA i Węgier.
Nie ma wątpliwości, że w interesie Donalda Trumpa jest zwycięstwo Orbana wiosną. Amerykańska pożyczka pozwoli mu dystrybuować środki tam, gdzie będzie chciał, bez sztywnych unijnych przepisów. To daje większe pole manewru w kreowaniu kampanii wyborczej. Zatem de facto Donald Trump sfinansuje część (pytanie jak dużą) obietnic wyborczych Fideszu.
Jego największy rywal, Peter Magyar z partii TISZA, napisał w niedzielę na Facebooku, że premier woli zadłużyć nasze wnuki, zamiast sprowadzić na Węgry unijne fundusze. Wprost stwierdza, że Orban do Waszyngtonu poleciał po finansowy pakiet pomocy, a do Fideszu będą płynęły dolary.
Magyar podkreślił, że wielomiliardowa pożyczka w Waszyngtonie przypomina mu pożyczki proponowane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, z którym Orban walczył po przejęciu władzy w 2010 r. Jak stwierdza, szef węgierskiego rządu porzuca suwerenność dla doczesnych korzyści politycznych. Sam premier twierdzi, że rozmowy dotyczące wsparcia finansowego ze strony USA będą kontynuowane.
Dominik Héjj