Skip to main content

Nintendo Switch 2 miał być urządzeniem, które w końcu dogoni konkurencję pod względem technologii i otwartości na nowoczesne standardy. Większy ekran, wyższa rozdzielczość, odświeżanie 120 Hz, magnetyczne Joy-Cony, lepsza grafika – wszystko to brzmiało jak spełnienie marzeń fanów, którzy przez lata patrzyli z zazdrością na możliwości innych konsol. Jednak rzeczywistość okazała się mniej kolorowa, a Nintendo po raz kolejny postanowiło pójść własną, bardzo zamkniętą ścieżką.

Nintendo nie zaskoczyło. Przypomnieli tylko gdzie mają swoich fanów

Dzięki repartowi redakcji The Verge, dowiedzieliśmy się, że japońska firma postanowiła niemal całkowicie zablokować możliwość korzystania z akcesoriów innych firm. USB-C w Switchu 2 to tylko pozory otwartości, a pod maską kryje się szereg autorskich, zaszyfrowanych protokołów komunikacji, które uniemożliwiają współpracę z większością dostępnych na rynku docków czy hubów. Oficjalna stacja dokująca komunikuje się z konsolą przy pomocy ponad 30 niestandardowych, nieudokumentowanych komunikatów, zanim w ogóle pojawi się obraz na ekranie. To nie tylko utrudnia życie użytkownikom, ale wręcz zamyka ich w ekosystemie Nintendo, gdzie każda próba wyjścia poza oficjalne akcesoria kończy się porażką.

Co ciekawe, jedynym wyjątkiem od tej reguły jest obecnie Antank S3 Max (znany też jako SiWiQU TV Dock Station), który potrafi naśladować komunikację oryginalnej stacji dokującej. Ale nawet tu producent nie daje żadnych gwarancji – Nintendo w każdej chwili może zmienić klucz autoryzacji i zablokować urządzenie aktualizacją firmware’u. Wszystko wskazuje na to, że Japończycy traktują Switcha 2 jak zamknięty ogródek, do którego wstęp mają tylko wybrani (hmmm, chyba znamy już skądś tę szkołę? Prawda, Apple?).

Dla wielu użytkowników to nie tylko irytujące, ale i niebezpieczne. Przypomnijmy sobie historię z pierwszym Switchem, gdzie nieoryginalne docki potrafiły uszkadzać konsole. Teraz Nintendo zamiast poprawić standardy, postanowiło postawić mur, za którym czują się bezpieczni, a użytkownikom pozostaje tylko zaakceptować nowe zasady gry.

To nie koniec dziwnych decyzji

A gdy już wydawało się, że nic dziwniejszego nie da się wymyślić, The Verge odkryło kolejną kuriozalną sytuację. Oficjalny dock Switcha 2 obsługuje technologię VRR (Variable Refresh Rate), która pozwala na płynniejsze wyświetlanie obrazu, ale… nie działa ona z samą konsolą w trybie stacjonarnym. Testy redakcji wykazały, że dock bez problemu przesyła sygnał VRR nawet w 4K i 120 Hz, ale tylko gdy podłączymy do niego inne urządzenia, jak Steam Deck firmy Valve czy Lenovo Legion Go S. Co zaś z Nintendo Switch 2? Tu VRR dostępne jest wyłącznie w trybie przenośnym. Nintendo oficjalnie wycofało się z wcześniejszych obietnic, przepraszając za „nieścisłą informację”.

Czytaj dalej poniżej

W praktyce oznacza to, że nawet jeśli Twój telewizor czy monitor wspiera VRR, nie wykorzystasz tej funkcji grając na Switchu w trybie stacjonarnym. To absurd, który pokazuje, jak bardzo Nintendo potrafi komplikować życie swoim użytkownikom. Zamiast otwartości i wygody, dostajemy kolejne ograniczenia, które trudno wytłumaczyć czymkolwiek innym niż chęcią pełnej kontroli nad własnym sprzętem i akcesoriami. Niestety, wygląda na to, że Switch 2 to nie tylko krok naprzód pod względem sprzętowym, ale też dwa kroki wstecz, jeśli chodzi o filozofię firmy.

Nintendo Switch 2 to słodko gorzkie przypomnienie o prawdzie

To pokazuje tylko, jak łatwo jest się korporacji schować za kolorowymi, uroczymi postaciami. Nintendo od lat wbija szpilkę swoim fanom w najmniej oczekiwanych miejscach. Tu zmieni śrubki, to tam doda blokadę regionalną pierwszy raz w historii lub z nieznanych przyczyn ograniczy dostępność gier. Firma ma na siebie zarabiać i to jest jej najważniejszy cel, tak samo jak innych, ale to właśnie Nintendo często uchodzi to płazem.

Zresztą wystarczy spojrzeć na sytuację z kontrolerami do Switcha zarówno 1 jak i teraz 2! Coś, za co inne firmy już by słono zapłaciły tutaj… Wszyscy się przyzwyczaili do tego, że w pewnym momencie będzie trzeba naprawić niezbędny element każdej konsoli, bez której jest ona nieobsługiwalna. Alternatywą jest kupić inny, droższy kontroler, na przykład Nintendo Switch Pro Controller 2, bo czemu by nie dać im zarobić więcej, prawda? Jako wieloletniemu fanowi, bardzo trudno się patrzy jak bardzo upadły standardy firmy, która gdy tylko zaczyna mieć problemy, to sobie nagle przypomina o dobrym traktowaniu użytkowników.

Źródła: techtimes, tomshardware, ifixit