„Ostatnio padłem ofiarą tej grupy. 5 osobników przedstawiających się jako Mołdawianie. Wykonali pracę na dachu o wartości ok. 2 tys. zł. Tak oszacował koncesjonowany mistrz dekarski. A skasowali 16 tys. zł. Było po zmierzchu, mieszkam samotnie na wsi, w oddaleniu od sąsiadów i groziło mi pobicie oraz rabunek” — tłumaczy w swym wpisie na Facebooku Piotr Pytlakowski, dziennikarz „Polityki”.
„Gang dekarzy” grasuje na Mazowszu
Okazuje się, że przypadek Pytlakowskiego nie jest osamotniony. „Po Piastowie i okolicach jeździ grupa prawdopodobnie Gruzinów i montuje rynny oraz dachy. Cena podana na początku jest niska, ale po »pracy« zaczynają wyliczać cuda” — czytamy na jednym z forów.
Dziennikarz nawet napisał niedawno reportaż na ten temat. Wynika z niego, że sposób działania grupy jest zawsze taki sam. Przedstawiają się jako firma zajmująca się naprawą m.in. dachów i orynnowania.
„Gang dekarzy” atakuje seniorów i samotnych klientów
Szef za każdym razem ma podawać inne imię, narodowość i używać innych dokumentów. Raz jest Mołdawianinem Istvanem, kiedy indziej Węgrem Miklosem lub Rumunem Bobim.
Na miejsce zlecenia przyjeżdżają grupą. „Szef” wycenia prace na niewielką sumę i grupa pracuje do wieczora. Gdy się ściemnia, twierdzą, że wykonali zadanie i żądają wielokrotnie wyższej zapłaty, niż umówiona. Klientów zastraszają groźbami pobicia i obrabowania mieszkania. Ich ofiarami są przeważnie osoby samotne i starsze.
Policja na tropie „gangu dekarzy”
Gdy otrzymują żądaną kwotę, odjeżdżają, a ich telefon milknie. Część oszukanych zgłaszała sprawę na policję. Jednak, jak czytamy w reportażu „Polityki”, jedna z ofiar miała usłyszeć od stróża prawa, że „za gapowe trzeba płacić”. Pozostałe postępowania nie ujawniły do tej pory sprawców.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy mazowiecką policję, ale do momentu publikacji nie otrzymaliśmy ich stanowiska w tej sprawie.